Powinienem napisać, że nie dziś tylko przedwczoraj, a nawet we wtorek. A i tak wszystko zaczęło się tydzień temu w piątek, gdym pojechał do leśnictwa kupić trochę drewna na opał. Miły pan leśniczy namówił mnie na 4 kubiki sosny - było łatwo, bo jakiś kilometr ode mnie. Dobrze, że pojechałem obejrzeć sobie te kubiki. Trochę żem się za głowę złapał, jak ja załaduję te kloce. No i szybciutko (chłe, chłe) zmajstrowałem prowizoryczny ładowacz, który miał mi sprawę ułatwić. I ułatwił :) Dzięki raz jeszcze Miecho, żeś niedawno pochwalił się swoimi "widłami" - żona łatwiej zniosła konieczność poświęcenia czasu na tworzenie nowej zabawki do pomarańczowej zabawki ;)
Tak wyglądał konwój po powrocie z lasu. Wcześniej sam Groszek z przyczepą zrobił już jeden kurs.

W trakcie rozładowywania "grubasów" z przyczepki:

I na koniec półprofil pomarańczowej wścieklizny z jednym z "grubasów" ;)

A wczoraj mogłem się wyżyć fizycznie i połupałem trochę drewna. Kloce 120cm ciąłem na pół (takie wchodzą mi bez problemu do kotła) i takie prawie 60cm łupałem za pomocą pożyczonego od brata Fiskarsa X25. Żeby się nie kręcić z taczką i nie tracić czasu na zbędne czynności, podstawiłem sobie jakąś paletę i ładowałem bezpośrednio na nią. Po załadowaniu jakiegoś metra przestrzennego postanowiłem przewieźć ładunek pod dach - nie było łatwo dźwignąć ale najbardziej zdumiała mnie próba ruszenia pod minimalną góreczkę - aż pomyślałem, że niedokładnie włączyłem jedynkę i ponowiłem. Okazało się, że moje koła "trawnikowe" są tak odciążone, że buksują. :) Dobrze, że mogłem dołączyć przód - wtedy ruszył z kopyta.
Dopiero gdym odstawił ładunek i zakończył robotę zreflektowałem się, że taki kubik mieszanej (suchej i świeżej) sosony, to będzie jakieś 400-600kg! 8-O
Następne palety będę ładował do połowy :)